Ostatnio odwiedziłam bardzo modną wrocławską restaurację,
knajpę, bistro, sama nie wiem jak to nazwać. Jest tak „fajna”, że nie trzyma
się żadnych ram ;) No dobra, złośliwość moja nie wywodzi się z zazdrości
(przynajmniej ja tak twierdzę;)), a z lekkiego rozczarowania. O ile cieszy
mnie, że fajne miejsca (bo miejsce i sam pomysł są naprawdę fajne, ciekawie
urządzone i generalnie zachęcają) otwierają się coraz częściej poza centrum
(gratuluję odwagi) o tyle nie zawsze dania, które są serwowane doganiają wygląd
i klimat ukryty w meblach i dodatkach. Otóż pasta nazywała się kukurohummus czy
jakoś tak. Bazą była oczywiście kukurydza, ale kiedy zapytałam czy w paście
jest też ciecierzyca okazało się, że nie. Pasta ukręcona była tylko z kukurydzy
co nadawało jej bardzo, ale to bardzo słodkiego smaku. Cukru podobno nie
zawierała choć teraz jak się nad tym zastanawiam mogła go mieć. Drugie danie
pomimo, że wytrawne tonęło w cukrze, a o niebiosa była to ryba z porem, nikt
nie pisał, że karmelizowanym. Tak czy siak z tej małej przygody powstało coś,
co według mnie jest dużo smaczniejsze choć kukurydzo-hummusem też nazywać się
nie powinno ze względu na brak tahiny. A więc zapraszam Was po prostu na pastę
kukurydziano-ciecierzycową z curry, pyszna jest ;)
fot. MŚ |