fot. MŚ |
Sztuczne kosmetyki do pielęgnacji ciała odstawiłam już jakiś czas temu. Wybrałam się też na parę spotkań, które ich dotyczyły, a raz nawet na warsztaty z robienia własnych. Była to naprawdę fajna i ciekawa przygoda, która raz na zawsze przekonała mnie, że nakładanie na siebie rafinowanych olejów nie jest dobrym pomysłem. Podoba mi się także hasło, które możecie usłyszeć od każdego kto o takowych sprawach ma pojęcie. Dopóki nie możesz czegoś zjeść nie nakładaj tego na skórę! Na co dzień zajmuję się promocją zdrowego odżywiania dlatego od razu przypadło mi ono do gustu :) Kiedy Ania z Juicy Shop zgłosiła się do mnie z propozycją Mikołajkowego podarunku bardzo się ucieszyłam i zanurkowałam w czeluści jej wspaniale wyposażonego sklepu. O tym co wybrałam już za chwilę.
Najpierw parę słów o Ani, którą poznałam na samym początku mojej drogi na jednym z organizowanych przeze mnie warsztatów o zdrowym odżywianiu dzieci. Po jakimś czasie spotkałyśmy się znowu, ponieważ Ania zaczęła mieć problemy ze skórą, których nijak nie dało się wyleczyć. Ode mnie usłyszała o paru rzeczach, które mogą jej pomóc, a sama postawiła na naturalne kosmetyki, o których w tej chwili wie wszystko! Skąd ta pewność? Ano stąd, że spędziła ze mną długie chwile na telefonie doradzając co i w jakiej formule najlepiej nada się dla mojej wrażliwej skóry. Jednym słowem decydując się na Juicy Shop wybieracie: naturę, weganizm, ponieważ większość kosmetyków jest wegańska, a żadne z nich nie były testowane na zwierzętach, wysoką jakość oraz fachową poradę specjalistki!
fot. MŚ |
Zacznijmy od gąbki do pielengnacji twarzy z rośliny konjack, która jest w 100% wegańska i 100% naturalna. Wersja z różową glinką, którą wybrałam jest idealna do cery wrażliwej czyli takiej jak moja, a jej stosowanie podobnoż przywraca skórze blask i elastyczność. Zobaczymy! Gąbka ma za zadanie delikatnie oczyścić skórę, pobudzić mikro krążenie i przywracać skórze jej naturalne pH, można nią zmywać delikatny makijaż czyli taki jaki noszę na co dzień. A to co jest niesamowite kiedy się „przeterminuje” można włożyć ją do doniczki i zasiać kwiaty lub zioła, a gąbka będzie w doniczce „trzymać wodę, a następnie w naturalny sposób ulegnie biodegradacji. Niesamowite! Z Włoch przywiozłam makaron konjac, który nie posiada kalorii! Był pyszny! 1:0 dla mnie!
fot. MŚ |
Moim
kolejnym wyborem stał się olejek do demakijażu twarzy od Resibo posiadający certyfikat
Viva, który oznacza, że kosmetyk nie był testowany na zwierzętach. Ania twierdzi,
że jest doskonały do każdego typu cery. Podobno usuwa nawet wodoodporny
makijaż, nie naruszając przy tym warstwy lipidowej skóry. Na szczęście mnie to
nie dotyczy. Kiedyś próbowałam używać wodoodpornego tuszu, ale skończyło się na
tym, że połowa moich rzęs zostawała na waciku. Może w tym wypadku byłoby
inaczej? Olejek ma też działanie antybakteryjne i wspomaga regulację pracy
gruczołów łojowych co jest dla mnie ważne, ponieważ podczas gotowania moja
skóra często poddawana jest różnego rodzaju zanieczyszczeniom (latająca mąka), temperaturom
(zawsze zapominam, że nie wkłada się głowy do gorącego piekarnika ;)) i innym
podrażniaczom. Chcę, aby była oczyszczona, gładka, nawilżona i
odświeżona. Do produktu dołączona jest mała ściereczka, ponieważ jak się
dowiedziałam nakładanie olejku to mały rytuał… ;)
fot. MŚ |
Na krem nawilżający Garden roses zdecydowałam się,
ponieważ Ania wyjaśniła mi, że to doskonały
blend wybitnie nawilżających naturalnych olejów makadamia, słodkich migdałów i
olejku jojoba, które wspierają odbudowę i regenerację naskórka oraz chronią skórę
twarzy. Coś dla mnie, szczególnie zimą! Kiedy usłyszałam jeszcze, że krem
wzbogacony jest masłem z mango, które zmiękcza naskórek oraz wodą różaną
nadającą mu przepiękny zapach moje kulinarne zmysły zapragnęły go… zjeść! W
100% naturalny skład bez parabanków i całego chemicznego zła :) Świetny na dzień
i na noc, a więc nie musimy wydawać podwójnie! Jego konsystencja jest doskonała,
a zapach… mniam!
fot. MŚ |
O tym, że są naturalne kremy i olejki wiedziałam wcześniej, ale kiedy dowiedziałam się, że w swojej ofercie Ania ma także tusz do rzęs brytyjskiej firmy Beauty Without Cruelty, w 100% certyfikowany, wegański, a do tego z całkiem naturalnym składem co oznacza, że tusz ten nie zawieraja: parabenów, siarczanów, produktów petrochemicznych, silikonów, syntetycznych barwników oraz sztucznych zapachów (całkiem jak moje ciasta „bez” ;)) nie mogłam uwierzyć! Podobno tusz definiuje i modeluje rzęsy, pomaga im rosnąć naturalnie przy jednoczesnym minimalizowaniu ich łamliwości i wypadaniu. Sprawdzimy ;)
fot. MŚ |
Nie byłabym sobą gdybym nawet w sklepie
ze zdrowymi kosmetykami nie wybrała czegoś co można włożyć do dzioba :) Postawiłam na herbatę
Pukka -Three cinnamon cudownie rozgrzewającą i skupiająca to, co najlepsze w
cynamonie. Blend 3 gatunków cynamonu: wietnamskiego (60%), indonezyjskiego
(16%) i indyjskiego (10%) oraz lukrecji sprawi, że moje zimowe wieczory będą
tak naprawdę rozgrzewające!
Sami widzicie, że Mikołaj w tym roku był
dla mnie bardzo hojny. Jeżeli brakuje Wam pomysłów na fajne
prezenty dla bliższych i dalszych członków rodziny, koleżanki, kolegów,
przyjaciół, przyjaciółki, albo chcecie po prostu zrobić coś dla siebie postawcie
na zdrowie, które można w siebie wmasować (od biedy zjeść ;)). Czy świadomość,
że przy produkcji tych kosmetyków nie cierpiał żaden zwierzak, nie jest wspaniała?!
Dla mnie na pewno! Ale nie tylko „dla mnie, dla mnie” bo jest i coś dla Was! Ania
wygenerowała specjalny 10% rabat ważny już od kwoty 50zł, którego możecie użyć
do końca stycznia 2016 roku lub do wyczerpania zapasów! Czy to nie fajne? Fajne! Jedyne
czego potrzebujecie to kod rabatowy, który brzmi nie inaczej jak:
dzikinasladowca :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz